Lucifer
Silvara Noctis
Tekst Oryginalny
Mój duch łańcuchem skuty do ziemi,
zwisa się w przepaść piekielnych łon,
a kiedy targnie skrzydłami dźwięcznymi,
głuche się echo odezwie jak dzwon.
U stropu mego gwiazda się żarzy,
serce me niegdyś kochało ją,
w przeanieleniu złotych witraży,
ona się moją syciła krwią.
Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży,
lecący z jękiem w dal jak dzwon północy,
ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy,
iskrą mych bólów, gwiazdą mej bezmocy.
I znowu płynie gwiaździsta rosa,
pocałunkami morderczych zórz,
oh, duszo moja, oh, me niebiosa,
rzuć swe płomienie w toń zimnych mórz.
Ja komet król, a duch się we mnie wichrzy
jak pył pustyni w zwiewną piramidę,
Ja piorun burz, a od grobowca cichszy
mogił swych kryję trupiość i ohydę.
Na harfach morze gra, kłębi się rajów pożoga,
i słońce, mój wróg słońce! wschodzi, wielbiąc Boga.
Nie pragnę słońca, osamotniony,
z krzykiem złowieszczym upiornych snów,
bogowie mogił, jam był pojony,
jak wy, ambrozją i mlekiem lwów.
Ja, otchłań tęcz, a płakałbym nad sobą,
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach,
Jam blask wulkanów, a w błotnych nizinach,
idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.
Na harfach morze gra,
kłębi się rajów pożoga,
i słońce, mój wróg słońce!
wschodzi, wielbiąc Boga.
Organy grają Requiem żalu,
organy grają Centaurów zgon,
jak Damajanti płacze po Nalu,
tak burze, wichry, grady i szron.
Ja, otchłań tęcz, a płakałbym nad sobą,
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach,
Jam blask wulkanów, a w błotnych nizinach,
idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.
Ja, otchłań tęcz, a płakałbym nad sobą,
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach,
Jam blask wulkanów, a w błotnych nizinach,
idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.